top of page

Co pandemia nam zabrała, a co pojawiło się w zamian?




Na początku roku podzieliłam się z Wami informacją o wtargnięciu do mojej rodziny wirusa SARS-CoV-2. Przy okazji zastanawiałam się, jak pandemia wpłynęła na nasze życie. Co zmieniła. Co zabrała. A co pokazała nam o naszych życiach i o nas samych.


Choroba dotknęła naszych najbliższych. Weszła do przestrzeni, którą zwykliśmy nazywać bezpieczną, intymną. Wcześniej zło działo się wokół nas, gdzieś poza nami. Dotyczyło innych. Nie było realne. Namacalne. Dziś nie ma już chyba w Polsce osoby, która nie zetknęłaby się z Covid'em. Bezpośrednio lub pośrednio. Myślę o tym, co odebrała nam epidemia. A co dała w zamian. Świat nie lubi poczucia pustki. Gdy tylko coś przestaje istnieć, zwalnia się miejsce dla czegoś nowego. Dla jakiejś nowej jakości.


Straciliśmy poczucie, że jesteśmy nietykalni. Bez wątpienia. Cała medycyna i nauka 21ego wieku rozłożyła ręce wobec jednego małego wirusa. Nagle okazało się, że możesz odżywiać się zdrowo, biegać codziennie maratony i łykać suplementy na wszystko, ale to za mało. Wobec natury i jej potęgi jesteś kruchy jak porcelana. Nie wszystko da się w życiu kontrolować i przewidzieć. I być może u podstaw odzyskania poczucia sprawstwa leży- paradoksalnie- akceptacja faktu, iż nie wszystko potrafimy kontrolować. Pogodzenie się z losowością i przypadkowością tego, co nas spotyka daje nam bowiem możliwość reagowania na to, co się wydarza bez leku i pesymistycznego nastawienia. Ba! Nawet z odwagą i śmiałością godną zawodowego pokerzysty. Już Arthur Schopenhauer powiedział: "Przeznaczenie rozdaje karty, a my tylko gramy." Nie mamy wpływu na to, co trafi w nasze ręce. Ale to my decydujemy, co z tym zrobimy.


Może zresztą wraz z uświadomieniem sobie tej kruchości (i utratą tej wiary, że nic nas nie złamie) pojawiła się jakaś nowa świadomość. Świadomość wartości jaką ma życie. Ogromnej wartości. Coraz więcej moich znajomych decyduje się zadbać o siebie, zaopiekować się swoim ciałem należycie. Nagle okazało się, że to życie faktycznie mamy jedno i tylko od nas zależy jego jakość.


Uleciało z nas również poczucie wszechmocności. Kolejne puste miejsce. Ja i osoby z mojego pokolenia wyrośliśmy w przekonaniu, że możemy wszystko. Żyliśmy już w czasach "bez granic". Gdzie nie dało się pojechać tam zabierał cię internet. Wszystko w naszym życiu było możliwe a możliwości, które wypracowali dla nas nasi rodzice i dziadkowie sprawiały, że skoncentrowaliśmy się na rozwoju siebie i mogliśmy być dosłownie każdym. Nie musieliśmy już walczyć o przetrwanie. Mogliśmy się skupić na sobie i na uczynieniu życia jeszcze wygodniejszym. Jeszcze przyjemniejszym. Epidemia odebrała nam niejako poczucie tej wszechmocności. Siedząc w domach, na zdalnym nauczaniu lub pracując przed komputerem... nie możemy wszystkiego. Wygodne życie również zaczęło oznaczać coś innego. Priorytetem stały się już nie drogie auta, podróże czy restauracje, ale domowe zacisze. Skupiliśmy się na MNIEJ ale LEPIEJ. Wielu z nas powróciło do kultywowania własnych ogródków i gotowania w domu. Na spacerach zaczęliśmy szukać ziół i owoców dla wzbogacenia diety i wzmocnienia organizmów. Wróciliśmy do korzeni. Zaczęliśmy oszczędzać, żyć bardziej eko, bardziej świadomie. Kolejna pustka została wypełniona.


Epidemia odebrała nam również możliwość swobodnego spotykania się. Ale... szczerze... mam wrażenie że jedynie przyspieszyła coś, co już od dawna obserwowałam i w czym sama chcąc nie chcąc brałam udział. Nasze relacje stają się coraz bardziej wirtualne. Za każdym razem gdy woleliśmy napisać na komunikatorze takim czy innym niż się spotkać... Czy nie tworzyliśmy właśnie bariery. Otaczaliśmy się wysokim murem. Wewnątrz byliśmy my. I względne poczucie bezpieczeństwa. A na zewnątrz wszystkie nasze "kontakty". Takie troche anonimowe. Bez zobowiązań. Bo przecież jak ktoś nam coś odpisze to możemy odczytać ale wcale nie musimy odpowiadać. Ciągłość kontaktu, jego namacalność w takiej sytuacji nie istnieje. Rozmawiamy z tym kółeczkiem, ze zdjęciem profilowym, nie z żywym i czującym człowiekiem. Nasza inteligencja emocjonalna powoli ogranicza się do wklejenia odpowiedniej emotki. A przecież nie o to chodzi w kontakcie z drugim człowiekiem. Relacja to bliskość, poczucie tej serdeczności płynącej do nas strumieniem od drugiej osoby. To również dotyk. Przytulenie, podanie reki, poklepanie po ramieniu. Gesty potrafiące uspokoić, pocieszyć... Z drugiej strony, czy brak tej swobodności w spotykaniu się nie stworzył przestrzeni dla czegoś nowego? Czy teraz nie doceniamy bardziej tych rzadkich chwil gdy faktycznie z kimś jesteśmy...? Czy nie staliśmy się wobec tego bardziej uważni w relacjach?


Epidemia nie jest końcem świata. Choć może tak czasem wyglądać. Jest tylko etapem. Kolejną zmianą której poddawane jest nasze życie i nasz świat. Musimy się do tej zmiany przyzwyczaić. Może pomoże nam myślenie właśnie w ten sposób. Że w każdym miejscu, gdzie epidemia coś nam odebrała, pojawiło się coś nowego. Szansa na zauważenie jakiejś nowej wartości w życiu.


Jest niestety jeden rodzaj pustki, którą bardzo trudno zapełnić. To pustka po tych, którzy odeszli. Ale ta pustka też wypełnia się z czasem. Dobrymi wspomnieniami i czułością wobec tych, którzy nadal są wśród nas.


Głęboko wierzę w to, że poradzimy sobie z tymi trudnymi zmianami, jakie ogarnęły świat. Damy radę. Jesteśmy silni. Potrafimy dostosować się do zmieniających się warunków życia. Umiemy odnaleźć sens tam, gdzie z pozoru wydarza się chaos. Pamiętajcie, że w trudnych chwilach nie jesteście sami. Piszcie do mnie i dzielcie się swoimi uwagami. Jeśli chcielibyście skorzystać z mojej fachowej porady psychologicznej, dzwońcie, piszcie. Jestem z Wami.











EMOCJA-3-Zuzia-scaled-p9dluj5i6vbwvzb40n9h9i9rb9qogv1ennpyuzy9kw.jpg

Cześć,
dzięki, że wpadłeś!

Mam nadzieje, że znalazłeś tu to, czego szukasz. Zapraszam Cię do kontaktu i współpracy. Napisz do mnie, 

porozmawiajmy :)

Let the posts
come to you.

Thanks for submitting!

  • Facebook
  • Instagram
  • Twitter
  • Pinterest
bottom of page